Skokowy (LL)

Arabika

Temat: Trening Ariany - Skokowy (LL)
Data: 15.06.2008

Dzisiaj poszłam po Arianę na pastwisko. Kiedy byłam już w drodze, konie mnie wyczuły i zostałam oczywiście przywołana rżeniem. Kiedy wlazłam, otoczyła mnie para nosów, które domagały się głaskania. Gdy wszyscy się już dostatecznie wygłaskali, wzięłam Arę do stajni. W stajni zostawiłam ją, a sama posżłam po swój sprzęt. Kiedy wróciłam, najpierw wyczyściłam kobyłę, potem założyłam jej sprzęt i poszłyśmy na halę. W międzyczasie znalazłam swój kask i palcat. Jeee " border="0" />
Na hali podpięłam jej popręg i pogłaskałam ją. Humorki są dobre, Ariana ma miły i chętny do pracy dzień, co objawiało się zniecierpliwieniem. Wreszcie na nią wsiadłam i ruszyłyśmy sobie stępem. Dzisiaj miałyśmy skakać l-kę, więc w planie było dużo drążków i porządna rozgrzewka. W stępie chodziłyśmy przez jakieś piętnaście minut na luźnej wodzy, a potem, ku uciesze kobyły zebrałam wodze i ruszyłyśmy żywiej. Arabski temperament daje o sobie znać, bo kobyła strasznie szybko się nudzi.. W żywym stępie zrobiłyśmy sobie dużo wolt i wężyków. Kobyła parę razy próbowała mi podkłusowywać i na znak protestu przeciwku nudzie rzucała łbem.. Parę razy dostała słowną i bacianą burę, więc się przymkła, potem tylko już żywo szła. Wreszcie przeszłyśmy - nie nie przeszłyśmy, to ja jej pozwoliłam przejśc do kłusa, bo przestałam ją hamować, na co ona natychmiast ruszyła żywym kłusem, tak że zostałam na jej zadzie prawie. No i folblut też o sobie daje znać bo kobyłka ma przyśpieszenie. Ale to dobrze W kłusie też porobiłyśmy wolty i wężyki. Po parę na każdą nogę. Potem zaczęłyśmy drągi. Najpierw na galop. Kobyła nie mogła się skupić, parę razy puknęła i raz się potknęła, tak że prawie spadłam do przodu, ale udało mi się utrzymać. W końcu to by trzeba umieć jeździć no nie? Kobyła się speszyła i od tego czasu wreszcie zaczęła się skupiać nad tym, co robi. Przejechałyśmy te drągi na galop jeszcze trzy razu i za każdym razem nie było ani jednego puknięcia. Pogłaskałam ją i zaczęłyśmy drągi na kłus. Tutaj było dobrze, więc po paru razach przeszłyśmy na kawaletki. Przeszłyśmy sobie takie kawaletki w kłusie. One wymagały mocniejszego użycia nóg, co spowodowało że kobyła wreszcie do końca się skupiła. No! Mogłyśmy zacząć swoje skoki, czyli tą najlepszą część treningu .
Najechałyśmy na stacjonatę 30. Było gładko. Kobyła się ożywiła i ucieszyła że coś robimy W znacznie żywszym tempie najechałyśmy na okser 50. Tutaj też było gładko, kobyła miała dużo chęci, więc dobrze nam się skakało. Pogłaskałam ją i ruszyłyśmy na mur 60. Tu też gładko, aż się zdziwiłam. W sumie nie ma się co dziwić, bo kobyła jak skacze, to ma duuużo zapasu. Stwierdziłam że zaczniemy sobie skakać parkur LL. Zaczęłyśmy od stacjonaty 70. Czysto. Następny był mur 80. Tutaj też ładnie. Pogłaskałam kobyłę i skręcając najechałyśmy na szereg stacjonata 90 - dwa foulee - okser 90. 90 cm, bo ostatnio pozmieniały się przepisy i LL ma 90 cm O.o Pobudziłam ją trochę, chociaż i tak to nie miało sensu, bo Ariana była w pełni pobudzona Tak sobie myślałam, że przeszkoda jest trudna, więc pewnie ją powtórzymy. Najechałyśmy na stacjonatę. Gładko, dwa foulee i okser. Tu niestety był mój błąd, bo za późno się odbiłyśmy i była zrzutka przodem. Ale co tam. Następny był okser 90 ze straszakami. Ariana zawachała się na chwilę przed nim, ale dałam jej impuls i skoczyła. Czysto Potem szereg mur 80 - dwa foulee - okser 90. Mur przeskoczyłyśmy na czysto. Tym razem starałam się nie utrudniać życia kobyle i odbiłyśmy się dobrze, więc wylądowałyśmy na czysto. Następny był pijany okser 90. Tutaj też dobrze. Potem w trakcie lotu zmieniłyśmy nogę i najechałyśmy na stacjonatę 80. Czysto. Kobyła dzisiaj ładnie skacze Następny dość szeroki okser, więc trochę trudniejszy o wysokości 90. To jest zdecydowanie najtrudniejsza przeszkoda na tym parkurze. Skupiłam więc i siebie i Arianę. Skoczyłyśmy, o dziwo na czysto. Pogłaskałam ją i skoczyłyśmy jeszcze mur 80. Na czysto. Przeszłyśmy do kłusa. W kłusie parę drągów i slalomów. Trochę kluczyłyśmy między przeszkodami. Potem płynne zagalopowanie i znowu najechałyśmy na pierwszy szereg, na którym miałyśmy zrzutkę. Tym razem postarałyśmy się odbić dobrze i przeskoczyłyśmy na czysto. Pogłaskałam kunisko i przeszłyśmy do stępa. W stępie przez pół godziny chodziłyśmy na coraz luźniejszych wodzach, na ostatnie piętnaście minut rozluźniłam jej popręg. Kiedy się wysuszyłyśmy obie, zatrzymałam ją i zeszłam z niej.
Poszłyśmy do stajni. W stajni rutynowe zabiegi - rozsiodłanie i wyczyszczenie. Szczerze mówiąc nie wyczyściłam jej za dokładnie, bo mi się nie chciało, a znając kobyłę, to na pewno zaraz wyleci na pastwicho się wytarzać więc.. No. Kiedy wszystko zrobiłam, poszłyśmy na pastiwsko. Kiedy wpuściłam kobyłę, ta wyleciała na to jedno jedyne (!) błoto na całym pastwisku i się wytrzała. No, nie ma to jak znać swojego konia Kiedy wstała, wyglądała jak mała świnka. Wolałam na to dłużej nie patrzeć, żeby nie myśleć o tym, co będę musiała znosić na jutrzejszym czyszczeniu przed treningiem, więc poszłam sobie