|
Arabika |
|
Administrator
Dołączył: 26 Cze 2008 Posty: 117 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Pon 18:14, 08 Gru 2008
|
|
Temat: Ujeżdżanie cz. I
Godzina: 16:00
Data: 27.02.2008
Pogoda: Słonecznie, z lekkim wiatrem
Cel: Przyzwyczajenie Ariany do siodła, ogłowia i jeźdzca na grzbiecie.
Ariana skończyła już trzy lata, więc postanowiłam wziąć się za jej ujeżdżanie. Dzisiaj będziemy przywzyczajać ją do siodła i ogłowia, a jak dobrze pójdzie to nawet do jeźdzca na grzbiecie. Pracowałam już z Arianą metodami naturalnymi - przerabiałyśmy join-up i 7 gier, więc ujeżdżenie jej za pomocą metody połączenia nie powninno długo trwać.
Poszłam po Arianę na pastwisko, zbliżasię wiosna, więc konie przebywają coraz więcej na pastwisku. Zastałam ją pasącą się z Bluszczem. Teraz fajnie to wyglądało, ponieważ Ariana jest wyższa od Bluszcza. Zrobiła się z niej ładna klacz " border="0" />. Gdy oba konie mnie wyczuły, podbiegły do mnie i zaczęły się do mnie łasić. Poklepałam moje skarby i zawołałam Arianę po imieniu, odwróciłam się i ruszyłam, a ona poszła za mną. Gdy byliśmy w stajni poklepałam ją, nawet nie musiałam jej wiązać, tylko poszłam po szczotki. Kidy wróciłam ona spokojnie stała. Zdążyła się już wyzbyć tej całej energii, jaką miała w dzieciństwie. Wyczyściłam ją porządnie,od górydo dołu, wyczesałam jej grzywę i ogon i zrobiłam kopyta. Kiedy skończyłam poszłam po jej siodło i ogłowie, do którego miała się przyzwyczajać, zawołałam ją po imieniu i poszłyśmy na round-pen. Powiesiłam sprzęt na ogrodzeniu i wpuściłam Arianę.
Klacz grzecznie wbiegła na round-pen i zatrzymała się na środku. Zamknęłam bramę i wzięłam lonże. Przegoniłam klacz ze środka i stanęłam. Ariana stała przyogrodzeniu i czekała co zrobię. Wbiłam wzrok w jej oczy, przyjęłam agresywną postawę, krzyknęłam głośno i strzeliłam lonżą z hukiem. Ariana zdziwiona zaczęła kłusować wokoło. Była zdezorientowana moim zachowaniem, ale to jej minie za chwilę. Gdy ona próbowała zwolnić poganiałam ją za pomocą liny i krzyku. Oczywiście lonżą strzelałam w ziemię, a nie w konia. Co jakiś czas zastępowałam jej drogę, więc była zmuszona zmienić kierunek. Po chwili zwróciła na mnie swoje wewnętrzne ucho. Cały czas ją poganiałam i czekałam na dalszy krok. Wreszcie Ariana zaczęła coś żuć. W dalszym ciągu zachowywyałam się jak drapieżnik. Ariana zniżyła głowę, co było już totalną oznaką szacunku, ponieważ w tej pozie nie widziała wiele i była narażona na ataki ze strony drapieżników. Obróciłam się do niej bokiem i rozluźniłam się. Klacz podeszła do mnie. Powoli pogłaskałam ją po pysku i podeszłam do ogrodzenia. Cały ten etap trwał z 15 minut. Ariana podążyła za mną. Mogłam robić najróżniejsze szlaczki i zygzaki, a ona i tak podążałaby za mną z pyskiem, przy moim ramieniu. Etap podążania mieliśmy za sobą. Stanęłam i położyłam jej rękę na szyi. Obeszłam ją i znalazłam się przy jej boku. Ariana grzecznie stała. Popodnosiłam po kolei wszystkie jej nogi. Podwała mi je bez wachania, nawet mnie wyprzedzała. Stwierdziłam, że możemy przejść do siodła i ogłowia. Podeszłyśmy do ogrodzenia i zdjęłam ogłowie z niego. Przeszłyśmy na środek i dałam jej powąchać całe ogłowie. Cały czas uspokajając ją głosem zaczęłam ją ubierać. Spokojnie wsadziłam jej wędzidło do pyska i założyłam ogłowie do końca. Ariana trochę zadzierała łeb, ale uspokoiłam ją i zorientowała się, że to nie jest nic strasznego. Poklepałam ją i nagrodziłam ciepłymi słowamy. Chwyciłam wodze i pociągnęłam trochę. Klacz spokojnie poszła za mną. Trochę pożuła wędzidło,ale szybko je zaakceptowała. Podeszłyśmy do ogrodzenia i wzięłam siodło. Powoli, znowu cały czas ją uspokajając włożyłam delikatnie siodło na jej grzbiet. Musiałam nieźle się wyciągnąć, ponieważ ona jest wysoka, a ja chciałam, żeby nie kojarzyła siodła z nieprzyjemnym klapśnięciem na grzbiet. Ariana kątem oka obserwowała co robię. Poklepałam ją i lekko podciągnełam popręg, żeby siodło nie spadło i znowu chwyciłam ją za wodze i ruszyłyśmy. Klacz była trochę zdenerwowan jak zakładałam jej siodło, ale teraz się uspokoiła i potulnie za mną szła. Pospacerowałyśmy sobie trochę, po czym stwierdziłam, że spróbuję na nią wsiąść. Podciągnęłam jej popręg o dwie dziurki -jedną z lewej strony, jedną z prawej,żeby jej się sierść nie przewijała na jedną stronę. Powoli, cały czas spokojnie mówiąc, przewiesiłam się przez jej grzbiet. Ariana widząc co robie,nie zareagowała jakimiś protestami, więc powoli przerzuciłam jej nogę przez grzbiet i siedziałam w siodle. Pochyliłam się nad jej szyją i poklepałam ją. Ariana obróciła głowę, aby sprawdzić,co ja wyrabiam na jej grzbiecie. Nie była już zdenerwowana, ufała mi. Lekko cmoknęłam i przycisnęłam ją łydkami. Na początku nie wiedziała, o co chodzi, ale zorientowała się i ruszyła. Nie używałam wodzy, ani dosiadu, aby nią kierować, chciałam dać jej trochę luzu. Po piętnastu minutach zatrzymałam ją. Zablokowałam jej łydkami kolana, oparłam się o tylni łęk i lekko przytrzymałam ją wodzami. Klacz po chwili zatrzymała się. Poklepałam ją i zeszłam z niej.
Poszłyśmy do stajni. Nie musiałam jej prowadzić, sama szła za mną, zresztą jak zawsze. W stajni rozsiodłałam ją i wyczyściłam. Ariana świetnie się dzisiaj spisała, więc dostała marchewę i poszła spowrotem na pastwicho.
Przyzwyczajenie Ariany do siodła, ogłowia i jeźdzca na grzbiecie zajęło nam jakieś 45 minut. Oczywiście mówię o przełamaniu tych "pierwszych lodów" Ogólnie jestem zadowolona z niej, spisała się na "medal" Na następnym treningu znowu zrobimy sobiejoin-up i spróbujemy nauczyć się kierowania, a także trochę kłusa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|